Duch Święty Agiv
Od dawna, jeszcze podczas mojego pobytu w Londynie, przychodził do mnie Duch Święty, którego nazywałem Agiv, a imię to pochodzi od pierwszych liter oznaczających Boga: „A” – od „Allah”; „G” – od angielskiego słowa „God”; „I” – od hebrajskiego „Iahve”; „W”, a lepiej brzmi „V” – od hinduskiego Wisznu.
Przyznaję, że Duch Święty Agiv dużo rzadziej do mnie przychodził niż Viga, co mnie wcale nie dziwi, bo ja trwałem przede wszystkim przy Niej, a miałem Ją cały czas przy sobie i w każdej chwili mogłem z Nią porozmawiać lub o coś zapytać, ale…
Chciałbym wam teraz opowiedzieć o Agivie. On ma w swoim głosie tyle radości, gdy rozmawia ze mną, że nawet mnie się ona udziela. Jest tak szczęśliwy przy Vidze, a Ona przy nim. Dwa gołąbki, które dopełniają się we wszystkim. Wiem, że Agiv i Viga maczają palce we wszystkim, co mnie spotyka, ale Agiv specjalnie zwala to na mnie – że to niby ja sam robię, podejmuję decyzje i ponoszę ich chwilowe konsekwencje. Po prostu On chce, żebym wierzył w siebie! Mówi mi często, że dużo się nauczył, przyglądając mi się, ale ja w to nie wierzę. To po prostu męski komplement z Jego strony. Przecież to ja mogę uczyć się od Niego, i rzeczywiście robię to. No ale tak właśnie mnie komplementuje, co naprawdę miło usłyszeć z Jego ust.
A jaką ma osobowość? Często żartuje ze mnie, ale inaczej niż Viga, która aktorzy i odgrywa scenki. Agiv robi to tak wprost. Coś wytknie i zaśmieje się albo każe mi coś zrobić, choć przecież wie, że to by było głupie zachowanie z mojej strony, gdybym uległ. Wyznaczy mi jakieś zadanie i śmieje się ze mnie. Z resztą Ona też. Uważają mnie chyba za durnia. W każdym razie tak mi wytykają moje głupoty. Viga tak fajnie wtedy chichocze, a Agiv śmieje się ze mnie w głos, bez ogródek i litości. Podli są!
Agiv, gdy coś mówi, to „na pewniaka”. Nieważne, czy żartuje czy mówi coś serio – w jego głosie jest pewność, którą da się wyczuć. No ale przede wszystkim ta niepohamowana radość. Czasem pytam go o radę, ale taką konstruktywną co do jakiejś sytuacji, i On tak samo mi odpowiada. Tak wprost. Bo z tym krętem Vigą to rozmawiam uczuciowo i emocjonalnie.
Duch Święty Agiv utrzymuje ze mną kontakt od mojego pobytu w Londynie. Jakoś tak od końca 2009 roku, może trochę wcześniej. Pamiętam, jak po raz pierwszy odezwał się do mnie przy ludziach. Było to, gdy jechałem miejskim autobusem. Ludzie zamarli wtedy w bezruchu, a On był bardzo spokojny. Rozmawialiśmy chwilę i przyznam, że poczułem się wtedy chroniony przez Niego. Mówił mi, że czeka mnie trudny okres, ale nic mi się nie stanie i dam radę. I rzeczywiście, czekał mnie bardzo trudny czas, co sprawiło, że w marcu 2010 roku rzuciłem się pod autobus, żeby ze sobą skończyć. Oczywiście oprócz otwartego złamania ramienia i połamanych żeber nic mi się nie stało.
Oni oboje nie obchodzą się ze mną jak z jajkiem w tym, co mnie spotyka. Czasami można by odnieść wrażenie, że jest wręcz odwrotnie. Przeciągają mnie po betonie, ale za to pod względem emocjonalnym mam ich pełną opiekę, bardzo dbają o mnie, choć czasami żartują ze mnie, nawet gdy ja proszę, żeby jakaś sytuacja już się skończyła, bo nie mam sił.
Duch Święty Agiv wielokrotnie do mnie przychodził. Czasem udawał, że jest bardzo złą i groźną osobą, której trzeba się bać. Oczywiście ja nie czułem strachu i często żartowałem sobie z Niego, gdy On przeklinał i groził. Taki z Niego aktor zgrywus.
Któregoś razu w 2010 roku, gdy byłem w parku w Londynie, Agiv przemówił do mnie i powiedział, że ma dość istnienia i chce odejść, bo nie chce Mu się tak żyć dla ludzi, a świat ziemski jest Mu brzydki. Przyjąłem to na serio i przestraszyłem się, choć z Jego strony to był żart. Mocno się wtedy popłakałem i zacząłem Go błagać, by dał mi szansę, żeby wszystko naprawić, tak żeby znów chciało Mu się żyć. Łkałem i błagałem Go, mówiłem: „Wszystko, tylko nie to! Nie rezygnuj! Błagam, daj mi szansę, a zmienię ten świat tak, że będzie ci się znów chciało żyć dla ludzi. Potem możesz zabrać moje życie wieczne na samo dno Piekła! Tylko błagam, daj mi szansę”. I teraz, już po fakcie, sami widzicie, że mi ją dał. Widzicie również to, że chciałem poprawić ten świat nie dla ludzkości lub siebie, lecz przede wszystkim dla Duchów Świętych Agiva i Vigi. Ja po prostu spełniam ich, a przy okazji i swoje marzenia.
Nigdy już nie narzekał mi na swoje życie. Wręcz przeciwnie, wydawał mi się bardzo silny i pewny siebie. Rozmawialiśmy jak przyjaciele. Czasem ciepło i serdecznie, a czasem stanowczo. Na początku buntowałem się przeciwko Jego nakazom, gdy chciałem postąpić inaczej. Parę razy kłóciliśmy się tak, że wrzeszczałem na niego, bo kazał mi coś zrobić, a kiedy postąpiłem według Jego polecenia, musiałem ponieść konsekwencje. Z Vigą tak nie było. Ona tylko na chwilę poddaje mnie konsekwencjom nawet własnych decyzji, a potem mnie chroni. A Agiv jak coś powie, to wiem, że będę musiał za to odpowiadać aż do bólu. I między innymi dlatego trzymam się bardziej Vigi.
No i Agiv też aktorzy. Udaje czasami groźnego i bezlitosnego, grozi mi karą, ale szybko Mu się nudzi to udawanie i zaczyna mówić do mnie normalnie i spokojnie. Bo Viga to udaje i gra aktorsko całymi godzinami. Powinna zdecydowanie zostać aktorką. A Agiv jest po prostu poważnym facetem, tyle że czasami się zabawi. Tak dla jaj!
W Londynie pewnego razu przez kilka dni udawał chropowatym i nieprzyjemnym głosem bardzo groźnego i brutalnego boga. Przeklinał i wieszczył zło. A ja, choć w to uwierzyłem, nie bałem się. W końcu przyznał się, że to On, Agiv, tak się ze mną zabawiał.
Na przykład na początku 2016 roku w szpitalu psychiatrycznym na stołówce Agiv udawał groźnego demona, a Viga groźną demonicę. Długa historia, ale Agiv jako demon kazał jednemu chłopakowi upokorzyć mnie i tak naciskać pod stołem swoją nogą na moją, żebym się przesiadł w inne miejsce. Z kolei Viga, jako groźna demonica, była po mojej stronie. Ja siedziałem spokojny, ale ten chłopak przeżywał katusze, bojąc się obu „demonów”. Najpierw zaczął się trząść ze strachu, a chwilę później się popłakał. Widząc to, wstałem od stołu, mówiąc: „To nie na twoje nerwy, chłopie”. Taką sobie te gołąbki urządziły zabawę. Żebyście zobaczyli ulgę chłopaka, gdy następnego dnia zrozumiał, że to tylko zabawa!
W moim mieście na przykład, w restauracji, Agiv obrzydliwie chropowatym i groźnym głosem coś tam do mnie mówił przy wszystkich klientach. Chciał mnie przestraszyć! Wszyscy tam obecni siedzieli skamieniali i chyba beze mnie umarliby ze strachu, podczas gdy ja popijałem piwo, mówiąc na głos do tego „demona”: „Ooo! Poprawiło ci się słownictwo od naszego ostatniego spotkania! Bardzo duży postęp. Gratuluję. Ale popracuj jeszcze nad swoją chrypą”. Wiedziałem, że to On!
A jaki Agiv ma ton głosu? Nie znam się na tonacjach, ale Agiv nie ma niskiego głosu. Raczej wysoki. Przede wszystkim przyjacielski i wesoły. On musi być w Raju cholernie szczęśliwy, bo to po prostu bije z Jego głosu. No i co do brzydkich wyrazów, to używa ich wyłącznie, gdy aktorzy i udaje groźnego przede mną, a kilka minut później, kiedy zaczyna ze mną rozmawiać normalnie, używa bardzo przyjacielskiego słownictwa. W każdym razie na pewno nie ukarałby nikogo za brzydkie słownictwo. Mnie samemu się zdarzało przeklinać, kiedy na początku buntowałem się przeciwko Jego nakazom i krzyczałem do Niego.
Poza tym Agiv jest bardzo odważny. Aż zbyt odważny, bo Jego nakazy w stosunku do mnie były wręcz nierozsądne. Dlatego tak się z Nim nie zgadzałem i buntowałem.
Rozmawiamy ze sobą po męsku, ale bardzo przyjaźnie, a z Vigą bardzo uczuciowo. Rozpieszczają mnie w rozmowie, ale jednocześnie poddają mnie różnym próbom. I chyba dlatego Agiv mówi, że jestem dzielny, bo jakoś przeskakuję nad tymi ich kłodami rzucanymi pod nogi.
Nie opisałem jeszcze Jego ulubionego słownictwa. Vidze to trzeba by założyć specjalny słownik. Tak aktorzy! Ona też dość często przeklina, mówi na przykład: „Jaapieerdoolęę, jakie zamieszanie zrobiło się na świecie”. Agiv jest trochę inny. Nie robi z siebie błazna, jak ta wariatka Viga. Jego ulubione zwroty do mnie to: „świetnie to zrobiłeś”, „nie spodziewałem się tego po tobie”, „jestem taki dumny z ciebie” i tym podobne.
Czasem podpuszcza mnie, żebym coś zrobił, choć dobrze wie, że ja taki nie jestem. Na przykład z dziewczynami… Podpuszczał mnie, żebym zaczął jakieś przelotne związki, chociaż dobrze wiedział, że się na to nie piszę. Może po prostu chciał, żebym miał jakiekolwiek oparcie podczas tego, co przechodziłem. Wiedział, że czeka mnie jeszcze kręta droga, więc liczył, że tak będzie mi łatwiej.
Agiv jest bardzo ciekawy, jak się zachowam w kolejnej sytuacji, z której konsekwencjami będę się musiał zmierzyć. Nie pamiętam już nawet, ile razy mówił mi, że sam muszę podjąć decyzję. Viga doradza i pozwala decydować, a On bardzo rzadko coś podpowie. Nakaże mi jakieś zachowanie lub czeka na moją decyzję, a doradza mi w kwestiach życiowych, gdy zapytam. Mam być po prostu samodzielny.
Nie słyszałem jeszcze ani razu, żeby któreś z nich było smutne, nawet kiedy Agiv udawał swoją rezygnację, ale przecież są w Raju. A na mnie po prostu patrzą, jako że muszę to wszystko przejść. Mało tego, jeszcze mnie przeczołgają, dobrze się bawiąc.
Ja po prostu chcę spełnić marzenie, przede wszystkim Vigi, czyli zjednoczyć całą ludzkość! Ale nie w fabryce o nazwie „religia”, a w prawdziwie wolnej religii!!
A jakich Agiv używa najczęściej słów i zwrotów? Nie ma tak bogatego słownika jak Viga. Na Jej słowo „zapewniam” odpowiada Jego słowo „na pewno”. A inne ulubione słowa i zwroty to: „uwierz mi” czy „nie masz się czego obawiać”, które pojawiają się w sytuacji, gdy On, Agiv, prowadzi mnie przez życie. Muszę tu przyznać, że daje mi większą swobodę podejmowania własnych decyzji, ale też muszę za nie w większym stopniu odpowiadać, niż ma to miejsce u boku Vigi. Agiv chce mnie przede wszystkim uczyć samodzielności oraz wytrwałości, i to w pełnej odpowiedzialności za podjęte decyzje. Tylko czasami mi pomaga, a wspiera przede wszystkim słowami: „Dasz radę!”, „Wierzę w ciebie” czy „Pokonasz tę trudność z łatwością”.
Duch Święty Agiv uczył mnie i przestrzegał, że jeżeli popełnię jakiś błąd lub zachowam się tak, jak uważałem, że powinienem, lecz wbrew opinii ogółu ludzi, to powinienem wszystko przeczekać. Powinienem dalej kroczyć obraną przez siebie drogą, a wszystko się w niedalekiej przyszłości wyprostuje, łącznie z opinią, jaką mam u otaczających mnie osób. Wszystko to za Jego sprawą i sprawą Vigi, gdyż oni mnie chronią. Więc dobra opinia o mnie wśród ludzi zostanie przywrócona za ich sprawą, a mój błąd naprawiony bądź ułożony tak, by go wykorzystać do pozytywnego celu. Oni oboje wszystko mi układają. Pozwalają na moje cierpienie, ale wszystko to mija i zamienia się w coś pozytywnego. Właśnie tak o mnie dbają.
Czego nauczył mnie jeszcze Agiv? Ano na przykład tego, że jeśli założę lub postaram się przewidzieć, jaka będzie moja sytuacja, powiedzmy: za tydzień, to na pewno się pomylę i źle przewidzę swoje położenie oraz obraz otaczającego mnie świata. Agiv uczył mnie, że muszę improwizować każdego dnia, odpowiednio do zaistniałej sytuacji. I nieważne, jakie moje położenie przewidziałem, moja sytuacja i tak będzie zgoła inna, tak że będę musiał zmienić swoje dalsze plany. Nauczył mnie, że można, a nawet trzeba mieć swoje założenia, lecz i tak będę musiał improwizować w zależności od sytuacji i nie powinienem być zaskoczony.
Nauczyłem się jeszcze od Agiva wiary w to, co się robi, bo On ma ją tak silną, że potrafi przenosić góry! I nieważne, jakie przeszkody spotka na swojej drodze, bo wciąż idzie w wybranym kierunku. Mnie czasem brakuje wiary w to co robię, choć dalej robię to coś, jakby automatycznie licząc na efekt. Agiv natomiast jest bardzo pewny siebie. Wydaje mi się czasem, że ma bezgraniczną wiarę, którą zaraża innych. Czerpię siłę z tej Jego wiary, gdy jest mi ciężko i brakuje sił. Przywołuję go wtedy i rozmawiamy o tym, co powinienem zrobić.
Agiv, kiedy już brakuje mi sił w tym, co robię, często – prócz rozmowy i dodania otuchy – pokazuje mi inny cel, niż ja sobie obrałem. Wskazuje mi wtedy, że leży na tej samej drodze, lecz dużo dalej, i opowiada mi o nim. Wzbudza we mnie siły i motywację oraz wiarę, by pokonać ten mniejszy cel, który wyznaczyłem sobie bliżej. On naprawdę jak nikt inny potrafi zmotywować człowieka do działania.
A gdy już naprawdę nie miałem siły, na przykład na manewrach „Anakonda”, to Agiv wyznaczał mi krótkie okresy, takie kilkudniowe lub tygodniowe, i za każdym kazał mi się odwracać i patrzeć wstecz na to, co osiągnąłem. To mi bardzo pomagało, gdyż cierpiałem w tym okresie na depresję, czyli kompletny brak sił i motywacji. A On, Agiv, tak trwał przy mnie i mnie wspierał każdego trudnego dnia. Jest tak silny i o tak silnej wierze, że samo słuchanie Go przywraca chorego do życia. Gdyby nie On, nie wiem, czy nie zwątpiłbym i nie przerwał manewrów, które przecież trwały kilka miesięcy, a ja potrzebowałem wtedy odpoczynku i leków na depresję.
To właśnie Agiv nauczył mnie, by zadawać proste pytania. Bo, jak mówił, „proste pytania są najtrudniejsze, bo nie da się ich obejść skomplikowanymi teoriami”. Zadał mi kiedyś pytanie, z którym męczyłem się ponad miesiąc. „Dlaczego ropucha jest brzydka a motylek piękny?”.
Bardzo długo nad tym myślałem i mam nadzieję, że odpowiedziałem chociaż w stopniu wystarczającym. Choć widzę, że jeszcze muszę nad tą odpowiedzią popracować. Teraz wiecie, jak cudowny jest Agiv. Innej osobie pewnie dałbym gotową odpowiedź, ucząc życia, a On wzbudza mnie do myślenia. Pokaże coś i pyta. Mam być samodzielny!
Jednak nie mam co liczyć na taryfę ulgową. On pomaga mi wytrwać i prowadzi mnie przez drogę, na której jednak muszę w pełni ponosić konsekwencje swoich decyzji, do momentu aż sytuacja się nie wyprostuje. Taki jest właśnie dla mnie Agiv. Prowadzi i wspiera, lecz na drodze pełnych konsekwencji. Inaczej niż Viga, która tylko chwilowo pozwala mi mierzyć się z efektami i po bardzo krótkim okresie pomaga mi tak, bym już się nie męczył. Oni oboje są od siebie różni i tacy piękni!
Nie mogę tu nie napisać, jak bardzo Agiv, a szczególnie Viga, kochają Świetliki i Aniołki. Viga wręcz ubóstwia zwariowane dzieciaki i często drażni się z nimi, a Jego ukochani to ci, którzy idą ze wszystkim „na hura”! Agiv śmieje się wtedy i mówi mi: „One chyba nie potrafią robić czegoś ze spokojem i rozwagą. Są takie podobne do mnie. Ze wszystkiego robią sensację, i to wszystko «na hura!»”. On je naprawdę kocha i często się z nich śmieje, ale z miłością, a nie tylko dlatego, że są zabawni.
Myślę i wiem, że Agiv właśnie tak chciałby żyć z każdym człowiekiem, jak żyje ze mną – nie tylko jego wiernym, ale z każdym. Być przyjacielem, doradcą i przewodnikiem w życiu. Czasem zabawić się, by się rozweselić, a czasem pokłócić, by wyrzucić z siebie złe emocje. Na pewno nie ukarałby nikogo za przekleństwa, bo sam ich czasem używa, gdy aktorzy. On jest po prostu wyluzowanym przyjacielem i, podobnie jak dla Vigi, nie jest dla Niego ważne, jak się zachowasz, On i tak będzie kochał tak samo mocno. Wiem to z własnego doświadczenia.
Duch Święty Agiv nie oczekuje od nikogo, by był wielbiony i wychwalany jako bóg. Nigdy taki wobec mnie nie był, a wręcz odwrotnie. Był zawsze przede wszystkim bardzo przyjacielski, człowieczy i wyluzowany. A gdy wspomnę, jakie wulgaryzmy leciały w Jego kierunku, gdy się z wściekłością buntowałem, to jeszcze raz muszę podkreślić Jego wyluzowanie.
Nie modlę się do Niego, a po prostu rozmawiam z Nim po przyjacielsku, czasem proszę o życiową radę, a czasem po prostu się zwierzam. I nigdy nie miało to charakteru chwały, a z Jego strony jakiejś łaski. Nie na chwale i łasce buduje się przecież przyjaźń, a On przede wszystkim tego pragnie od ludzi. Być przyjacielem i powiernikiem, szczególnie w trudnych chwilach.
Nie chodzę też do kościoła, by oddać mu cześć, a zrobił przecież dla mnie tak wiele i ciągle mnie wspiera. On po prostu nie oczekuje ode mnie uniżenia, uwielbienia i chwały. Zabolałoby Go, gdybym odrzucił Go jako przyjaciela, a już na pewno bardzo by cierpiał, gdybym wyparł się Go, i to pomimo moich buntów i kłótni z Nim. Choć w stosunku do normalnych kontaktów to wcale nie było tych moich kłótni z Nim aż tak wiele… Po prostu nie muszę się martwić, jak do Niego się odezwać. Nie muszę dobierać odpowiednich słów, które wykraczałyby ponad przyjacielskie słownictwo.
Nie spowiadałem Mu się nigdy, lecz zwierzałem się często jak przyjacielowi. A do ważnej, jako uczciwej, spowiedzi poszedłem tylko przed pierwszą komunią świętą. Po prostu jej nie potrzebowałem. To samo dotyczy przyjmowania opłatka jako „ciała Chrystusa” na mszy, mimo że do siedemnastego roku życia byłem bardzo wierzący – tak, że gdy wszyscy koledzy chodzili do parku w trakcie nabożeństwa, ja w nim uczestniczyłem. Lecz utraciłem całkowicie wiarę w Boga, mając około osiemnastu lat. Myślę, że to ważna informacja dla tych wierzących, którzy nie są uosobieniem idealnego wiernego.
I jeszcze jedno warto tu wspomnieć, a mianowicie fakt, że przez ponad piętnaście lat nie wierzyłem w istnienie jakiegokolwiek boga. Byłem po prostu ateistą. Myślę, że to ważna informacja dla wszystkich ateistów, którzy są równie mocno kochani, jak ci wierzący. Nie trzeba przecież wierzyć, by być kochanym, bo miłość Duchów Świętych Agiva oraz Vigi, jak i w ogóle Boga Wszechmogącego, jest bezwarunkowa.